czwartek, 7 marca 2019

Kompleksy - po co mi to


Też masz kompleksy, prawda? A któż ich nie ma. Nawet najpiękniejszym kobietom coś nie podoba się we własnym wyglądzie. Jest to rzecz jak najbardziej naturalna - każdy z nas pragnie być najlepszy, a w erze internetu wydaje mi się, że dużo młodych dziewczyn takich jak ja, czy Ty zyskuje coraz to nowsze kompleksy przez właśnie media społecznościowe. No przyznaj się, ile razy patrzyłaś na instagramie na idealną dziewczynę, która idealnie nakładała makijaż, idealnie się ubierała i cała była idealna. Zastanawiałaś się wtedy, dlaczego Ty nie możesz być taka ładna? A patrząc na zdjęcia perfekcyjnych dziewczyn w perfekcyjnie dopasowanym bikini, z perfekcyjnie gładką i opaloną skórą, na perfekcyjnych wakacjach myślałaś, co z Tobą jest nie tak? No nie wiem jak Ty, ale ja często miałam ochotę płakać, gdy widziałam swój tłusty brzuch, nogi z cellulitem, pryszczatą twarz i rozstępy na piersiach. Nie zaprzeczaj, na pewno nie raz przeżyłaś coś podobnego. 

Podstawą jest nauczyć się żyć ze swoimi niedoskonałościami. Przekonałam się o tym niedawno, oczywiście gdy się zakochałam. Nic nie poprawia samopoczucia i nie zwiększa pewności siebie jak mężczyzna, który nieustannie cię komplementuje. Chciałam wyglądać dla niego lepiej, zaczęłam więcej ćwiczyć, jeść zdrowiej i malować się, żeby być piękniejszą. Przed wyjściem z domu uśmiechałam się do swojego odbicia, bo byłam świadoma tego, że komuś jednak się podobam i powoli zaczęłam akceptować swoje niedoskonałości. Bardzo bałam się mu pokazać bez makijażu, a gdy do tego doszło, przytulił mnie, popatrzył mi w oczy i powiedział, że ładnie wyglądam jak nie jestem pomalowana. Od tamtej pory już nie malowałam się tak często i zaczęło mi się to podobać. Oczywiście związek nie zmienił mojego punktu patrzenia na świat. Dalej przed nosem miałam swoje kompleksy, zwalczałem je, bo chciałam być lepsza ale jednak nie były one dla mnie jakimś wielkim problemem. Powoli zaczęłam akceptować siebie.

Co prawda po zerwaniu miałam małego dola, obwiniałam swój wygląd jako przyczynę rozstania, co oczywiście było kompletną bzdurą. Dopiero po paru miesiącach uświadomiłam sobie, że przecież nie jestem taka brzydka jak mi się wydaje. Czasem żałuję, że tak późno to zrozumiałam, bo niepotrzebnie wylałam tyle łez patrząc na swoje ciało.

Teraz staję przed lustrem i patrzę na swoje odbicie. Dokładnie oglądam każdy centymetr swojej pryszczatej twarzy. Myślę sobie jak kiedyś się ze mnie śmiali, że się nie myję. O swoją cerę dbam bardziej niż osoba bez problemu z trądzikiem. Powiedz mi, czy warto płakać przez każdego kolejnego pryszcza? Co to zmieni? 

Patrzę później na swój brzuch. Największa moja zmora. Gdy siedzę układa się w trzy nieapetycznie oponki. Jestem gruba, ale przyznaj sama, chciałabyś oglądać w lustrze kości? Bo ja chyba jednak nie. Dawno się nie ważyłam, ale moja waga utrzymuje się stałe na poziomie 65 kilogramów i nie chce spaść, przy wzroście 164 centymetry. Kiedyś chciałam ważyć maksymalnie 55 kilogramów, ale zrozumiałam, że o nie sprawi, że stanę się szczęśliwsza. Zdrowo się odżywiam, dużo ćwiczę, więc nie jest ze mną źle. A to że mam cellulit to inna sprawa. Nawet modelki mają, tylko Photoshop to idealnie ukrywa. Mam też rozstępy na piersiach, ale nie przeszkadza mi to.

Znowu zbliżam się do swojej twarzy i uśmiecham się. Mam bardzo krzywy uśmiech , jeden kącik ust znacząco opada i to sprawia, że jestem wyjątkowa. Mam bardzo wysokie czoło, małe oczy i ogromne wory pod nimi, ale wiesz co? Wiem, że ktoś się znajdzie, kto to wszystko pokocha. Po zerwaniu zamknęłam się trochę w sobie, wszystko mnie irytowało. Kto mógłby mnie pokochać, przecież jestem taka brzydka i gruba. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że mój były wcale nie był idealny. Miał wiele wad, ale i tak kochałam go. On kochał moje niedoskonałości, bo to sprawiało, że nie byłam przeciętna. Kochał mnie, mimo że byłam niedoskonała. I wież co? Ja też siebie pokochałam, mimo że jestem świadoma swojej brzydoty, to czuję się dobrze w swoim ciele, bo wiem że jest moje i nic tego nie zmieni. 

Nadal będę o siebie dbać, ćwiczyć, zdrowo jeść i walczyć z trądzikiem, ale podstawą jest zaakceptować każdy fragment swego ciała, bo wtedy ta walka nabiera sensu. Pamiętaj, że każdy lubi coś innego. Może dla ciebie ten zbędny kilogram, pryszcz na twarzy, blizna, czy krzywy nos jest problemem, ale ktoś może w tym dostrzec coś pięknego. Może dla niego jesteś ideałem, tego nie wiesz. Pokochaj siebie, a poczujesz się lepiej, zapewniam cię. Codziennie uśmiechaj się do swojego odbicia i mów, że jesteś piękna. Przez pierwsze dni, tygodnie, miesiące będzie ci to z trudem przechodziło przez gardło, ale z czasem to stanie się dla ciebie przyjemnością. Gdyby każdy był idealny, to świat byłby nudny. Zaakceptuj swoją odmienność, a jeśli obawiasz się, że ktoś inny może tego nie akceptować, to pamiętaj, że nie jest ciebie wart. Najważniejsze byś ty kochała samą siebie. Jesteś piękna i mimo, że Cię nie znam, jestem tego w stu procentach pewna. Każdy jest na swój sposób piękny i trzeba to dostrzegać w innych, a przede wszystkim w sobie. Więc odrzuć kompleksy, bo po co one ci są, tylko cię niszczą. Uśmiechnij się i ciesz się życiem i ciesz się sobą!

A Wy co myślicie o kompleksach?



1 komentarz:

  1. Jak dla mnie masz w 100% rację. Sama mam wiele kompleksów, które niestety czasami zwyciężają - potrafię nawet jednego dnia stwierdzić, że mam ładną figurę, a następnego już wmawiać sobie, że jestem troszkę zbyt nieumięśniona, haha. Czasami podoba mi się moja cera, a w drugim lustrze już nie. Naprawdę chyba , tak jak mówisz, zacznę bardziej dbać o swój wygląd, a zwłaszcza ubiór, bo teraz jest zwyczajny, a w sumie mogłabym poeksperymentować i trochę się wyróżnić - jak inne dziewczyny ;)
    Walczymy z kompleksami, jesteśmy super! xD

    Ankuuls - KLIK!

    OdpowiedzUsuń