Też
masz kompleksy, prawda? A któż ich nie ma. Nawet najpiękniejszym kobietom coś nie podoba się we
własnym wyglądzie. Jest to rzecz jak najbardziej naturalna - każdy
z nas pragnie być najlepszy, a w erze internetu wydaje mi się, że
dużo młodych dziewczyn takich jak ja, czy Ty zyskuje coraz to nowsze
kompleksy przez właśnie media społecznościowe. No przyznaj się,
ile razy patrzyłaś na instagramie na idealną dziewczynę, która
idealnie nakładała makijaż, idealnie się ubierała i cała była
idealna. Zastanawiałaś się wtedy, dlaczego Ty nie możesz być taka
ładna? A patrząc na zdjęcia perfekcyjnych dziewczyn w perfekcyjnie
dopasowanym bikini, z perfekcyjnie gładką i opaloną skórą, na
perfekcyjnych wakacjach myślałaś, co z Tobą jest nie tak? No nie
wiem jak Ty, ale ja często miałam ochotę płakać, gdy widziałam
swój tłusty brzuch, nogi z cellulitem, pryszczatą twarz i rozstępy
na piersiach. Nie zaprzeczaj, na pewno nie raz przeżyłaś coś
podobnego.
Podstawą jest nauczyć się żyć ze swoimi
niedoskonałościami. Przekonałam się o tym niedawno, oczywiście
gdy się zakochałam. Nic nie poprawia samopoczucia i nie zwiększa
pewności siebie jak mężczyzna, który nieustannie cię
komplementuje. Chciałam wyglądać dla niego lepiej, zaczęłam
więcej ćwiczyć, jeść zdrowiej i malować się, żeby być piękniejszą. Przed wyjściem z domu uśmiechałam się do swojego odbicia,
bo byłam świadoma tego, że komuś jednak się podobam i powoli
zaczęłam akceptować swoje niedoskonałości. Bardzo bałam się mu pokazać bez makijażu, a gdy do tego doszło, przytulił mnie,
popatrzył mi w oczy i powiedział, że ładnie wyglądam jak nie
jestem pomalowana. Od tamtej pory już nie
malowałam się tak często i zaczęło mi się to podobać. Oczywiście
związek nie zmienił mojego punktu patrzenia na świat. Dalej przed
nosem miałam swoje kompleksy, zwalczałem je, bo chciałam
być lepsza ale jednak nie były one dla mnie jakimś wielkim
problemem. Powoli zaczęłam akceptować siebie.
Co prawda po
zerwaniu miałam małego dola, obwiniałam swój wygląd jako
przyczynę rozstania, co oczywiście było kompletną bzdurą. Dopiero
po paru miesiącach uświadomiłam sobie, że przecież nie jestem
taka brzydka jak mi się wydaje. Czasem żałuję, że tak późno to
zrozumiałam, bo niepotrzebnie wylałam tyle łez patrząc na swoje
ciało.
Teraz staję przed lustrem i patrzę na swoje odbicie.
Dokładnie oglądam każdy centymetr swojej pryszczatej twarzy. Myślę sobie jak kiedyś się ze mnie śmiali, że się nie myję. O swoją
cerę dbam bardziej niż osoba bez problemu z trądzikiem. Powiedz
mi, czy warto płakać przez każdego kolejnego pryszcza? Co to
zmieni?
Patrzę później na swój brzuch. Największa moja zmora.
Gdy siedzę układa się w trzy nieapetycznie oponki. Jestem gruba, ale przyznaj
sama, chciałabyś oglądać w lustrze kości? Bo ja chyba jednak
nie. Dawno się nie ważyłam, ale moja waga utrzymuje się stałe na
poziomie 65 kilogramów i nie chce spaść, przy wzroście 164
centymetry. Kiedyś chciałam ważyć maksymalnie 55 kilogramów, ale
zrozumiałam, że o nie sprawi, że stanę się szczęśliwsza. Zdrowo się odżywiam,
dużo ćwiczę, więc nie jest ze mną źle. A to że mam cellulit to inna sprawa. Nawet modelki
mają, tylko Photoshop to idealnie ukrywa. Mam też rozstępy na
piersiach, ale nie przeszkadza mi to.
Znowu zbliżam się do swojej twarzy i
uśmiecham się. Mam bardzo krzywy uśmiech , jeden kącik ust
znacząco opada i to sprawia, że jestem wyjątkowa. Mam bardzo
wysokie czoło, małe oczy i ogromne wory pod nimi, ale wiesz co?
Wiem, że ktoś się znajdzie, kto to wszystko pokocha. Po zerwaniu
zamknęłam się trochę w sobie, wszystko mnie irytowało. Kto mógłby
mnie pokochać, przecież jestem taka brzydka i gruba. I dopiero
wtedy uświadomiłam sobie, że mój były wcale nie był idealny. Miał wiele wad, ale i tak kochałam go. On kochał moje
niedoskonałości, bo to sprawiało, że nie byłam przeciętna.
Kochał mnie, mimo że byłam niedoskonała. I wież co? Ja też
siebie pokochałam, mimo że jestem świadoma swojej brzydoty, to
czuję się dobrze w swoim ciele, bo wiem że jest moje i nic tego
nie zmieni.
Nadal będę o siebie dbać, ćwiczyć, zdrowo jeść i
walczyć z trądzikiem, ale podstawą jest zaakceptować każdy
fragment swego ciała, bo wtedy ta walka nabiera sensu. Pamiętaj, że
każdy lubi coś innego. Może dla ciebie ten zbędny kilogram,
pryszcz na twarzy, blizna, czy krzywy nos jest problemem, ale ktoś
może w tym dostrzec coś pięknego. Może dla niego jesteś ideałem, tego nie wiesz. Pokochaj siebie, a
poczujesz się lepiej, zapewniam cię. Codziennie uśmiechaj się do
swojego odbicia i mów, że jesteś piękna. Przez pierwsze dni,
tygodnie, miesiące będzie ci to z trudem przechodziło przez
gardło, ale z czasem to stanie się dla ciebie przyjemnością.
Gdyby każdy był idealny, to świat byłby nudny. Zaakceptuj swoją
odmienność, a jeśli obawiasz się, że ktoś inny może tego nie
akceptować, to pamiętaj, że nie jest ciebie wart. Najważniejsze
byś ty kochała samą siebie. Jesteś piękna i mimo, że Cię nie
znam, jestem tego w stu procentach pewna. Każdy jest na swój sposób
piękny i trzeba to dostrzegać w innych, a przede wszystkim w sobie.
Więc odrzuć kompleksy, bo po co one ci są, tylko cię niszczą.
Uśmiechnij się i ciesz się życiem i ciesz się sobą!
A Wy co myślicie o kompleksach?
A Wy co myślicie o kompleksach?
Jak dla mnie masz w 100% rację. Sama mam wiele kompleksów, które niestety czasami zwyciężają - potrafię nawet jednego dnia stwierdzić, że mam ładną figurę, a następnego już wmawiać sobie, że jestem troszkę zbyt nieumięśniona, haha. Czasami podoba mi się moja cera, a w drugim lustrze już nie. Naprawdę chyba , tak jak mówisz, zacznę bardziej dbać o swój wygląd, a zwłaszcza ubiór, bo teraz jest zwyczajny, a w sumie mogłabym poeksperymentować i trochę się wyróżnić - jak inne dziewczyny ;)
OdpowiedzUsuńWalczymy z kompleksami, jesteśmy super! xD
Ankuuls - KLIK!